Cieszyn,

poniedziałek, 6 stycznia 2020

Wspomnienie dnia 6.1.2020

1. Jacyś ludzie zaczepili mnie przy skibarze z muzyką jungle. Czemu się ubrałem tak jak na motokros- jeżdżąc na snołbordzie. Nie wiem jak to wytłumaczyć- ale- czasem łapię przypał.

Za drugim razem także do nich zajechałem. Dziwiliśmy się skocznemu jungle w skibarze. Opowiadaliśmy sobie ròżne ciekawostki.  Pamiętam że opowiadali o paleniu dżointów w hotelowej windzie- bo w pokojach nie wolno,  a winda ma wentylator.

Odjechałem na swój ostatni zjazd w tym miesiącu pewnie. Skoczyłem z dwóch hopek i gdy miałem wjechać na skrzyżowanie nartostrad, nagle pieprznąłem na "całej kurwie" w lód. Jechałem ze 30-40 km na godzinę.

Pewnie nie wstałbym mając zwykły kask i zero ochraniaczy. Tym razem wziąłem na deskę neck brace- ortezę na kark, która tak zadziała że chyba nawet nie łupnąłem głową w kasku o lód.

Wstałem i już wiedziałem co się stało.  Snołbord się rozkleił. Odeszła ze ślizgu kolejna część litery "N" w nazwie marki snołbordu i to ona haczyła. Ile to się dzisiaj działo- nie wiem.  Z góry "Hnady Werch" - pamiętam tylko kolejne dramaty przy próbie zjechania z wyciągu. Waliłem w lód raz za razem. Pewnie już wtedy coś haczyło...

Ciąg dalszy nastąpi
ADAM FULARZ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz